Najbardziej rozczulają mnie pozycje typu: "Kawa parzona"

A teraz serio serio.
Antonio po prostu co kto lubi, klient nasz pan i takie tam.
Ja sam, jak sobie przypomnę swoje zachowanie sprzed 20 lat prawie, to do teraz mi wstyd trochę.
Początek lat 90, Kraków, kawiarenka w pasażu, w bok od rynku w kierunku "na Mariacki". Godziny mocno ranne, gdzieś tak koło 8. Stali bywalcy o wyglądzie "profesora UJ"* siedzą nad gazetą i popijają kawę. Zamawiam kawę. Miła pani za mahoniowym blatem pyta się:
- Chce pan taką mocną "włoską" kawę.
- Tak, proszę zrobić mi coś, co postawi mnie na nogi - odpowiadam.
Mam za sobą bowiem kilkugodzinną podróż pociągiem.
I co? Dostaję takie małe coś i jeszcze do tego taki mały stakanek wody.
Oj, ale się wtedy wewnętrznie "zagotowałem".
Jak to, to ja płacę kasę większą niż za małą paczkę kawy, a dostaje takie małe coś? I to jeszcze, nie dość, że małe, to jeszcze gorzkie i z kożuszkiem, jak by nie do końca ten naparsteczek, co to wygląda, jak filiżaneczka z domu dla lalek, z płynu do naczyń był wypłukany.
Miła, śliczna pani za mahoniowym blatem chyba zauważyła, że coś jest nie tak, (w lokalu 3-4 osoby (stali bywalcy) i ja) więc pyta:
- I jak panu smakuje?
- dobre jest - kłamię z uśmiechem na ustach. A mordę mi ta gorycz/kwas(?) wykrzywia strasznie
- wie pan, może łyczka wody pan weźmie, przepłucze pan usta? - sugeruje dziewczę śliczne i miłe
- OK, burczę pod nosem.
Oczywiście "profesory" łypią już znad gazet na tego wioskowego burka, co to przyjechał do miasta stołecznego Krakowa, kolebki kultury i sznytu w Polsce.
I.... łyk następny... khm... dobre....ma coś w sobie....khm... dobre...
Łyk następny... khm.... dobre, bardzo dobre.
A do tego dnia kawa to dla mnie było takie coś:
2-3 łyżeczki kawy ("Jakobs niemiecki", albo insza kawa zza zachodniej granicy) do szklanki (KONIECZNIE DO SZKLANKI!!!) i zalać wodą zaraz po zagotowaniu, bo ..... kożuszek taki fajny jest.
*Wtedy wszyscy, którzy przesiadywali w knajpkach z rana, mieli garnitury trzyczęściowe na sobie i siwe włosy lub ich brak, byli dla mnie profesorami z "Ujotu"